Najlepsze 3 miejsca na event z 2015 roku
09.02.2016
W 2015 r. dużo podróżowaliśmy po naszym pięknym kraju. Lasy, zamki, plaże, góry, łąki, mosty, lotniska… Było tego naprawdę sporo. Kilka miejsc zostawiło szczególny ślad w naszej pamięci. Przygotowaliśmy dla Was zestawienie najlepszych lokalizacji na organizację eventów na podstawie tego, co mieliśmy okazję zaobserwować w ubiegłym roku.
Braliśmy pod uwagę nie tylko jakość obsługi, kontakt, dostosowanie do potrzeb klienta, ale również unikalny charakter, klimat danego miejsca oraz jego lokalizację. Nie zwracajcie uwagi na kolejność – jest przypadkowa :). Oto nasze subiektywne TOP 3.
Szkockie Ranczo
Centralna Polska. Tuż pod Płońskiem, 70 km od Warszawy (godzina drogi). Wśród pól, w niepozornej miejscowości odnaleźliśmy wyjątkowy obiekt! Wjeżdżając na teren Szkockiego Rancza poczuliśmy się, jakbyśmy zostali przeniesieni na daleeekie prerie.
Od początku pobytu w tym niezwykłym miejscu rzucała się w oczy dbałość o szczegóły. Urocze oczko wodne, zadbany sad (pyszne jabłka!), wozy i sanie… Uważni odnajdą wiele, wiele więcej… w tym… Alcatraz! Samo otoczenie świadczy o wysokiej klasie obiektu. Wnętrze również nie pozostawia w tej dziedzinie złudzeń – jesteśmy na ranczu i możemy się tu spodziewać naprawdę wszystkiego, co znane z filmów :).
Szczególne miejsce w naszym sercu znalazło SUPER WŁOCHATE BYDŁO… znaczy się Highland Cattle. Na Ranczu żyją WŁOCHATE KROWY! I to naprawdę takie super, z długim włosiem, ogromnymi rogami i grzywkami! To trzeba zobaczyć!
Źródło: http://www.szkockieranczo.pl/
Osobno należy wspomnieć o koniach. W rozmowie z obsługą (przemiła i bardzo pomocna) dyskutowaliśmy na ten temat. Dowiedzieliśmy się, czym jest stajnia reiningowa (sam to sprawdź!) i jak wygląda westernowy styl jazdy.
O niepowtarzalnym klimacie miejsca decyduje również jedzenie… a to jest pyszne! Ma to pewien związek ze wspomnianymi krowami, ale nie badaliśmy dokładnie, jaki – wrodzona delikatność każe nam nie wnikać w temat. Ciekawostką jest to, że możemy na Ranczu zamówić posiłki, które gotowane będą przez szefów kuchni na naszych oczach :). Taki luksus kosztuje, ale z pewnością wart jest swojej ceny.
Najbardziej urzekła nas pasja, z jaką prowadzony jest obiekt. Kto by się porywał współcześnie na tak karkołomne przedsięwzięcie? Tylko osoby, które w nie wierzą i dla których prowadzenie Rancza to więcej niż praca. Właśnie podejście pełne pasji zdecydowało o tym, że Szkockie Ranczo znalazło się na naszej liście.
Białowieża
Uwielbiamy imprezy w odległych miejscach. Większość naszego zespołu zna się od lat, rozumiemy się bez słów. Im więcej spędzamy wspólnie czasu, tym lepiej, im dalej jedziemy na event, tym więcej śmiechu i emocji. I tak też było u nas z wypadem do Puszczy Białowieskiej!
W Białowieży robiliśmy integrację dla pewnej firmy z Warszawy. Scenariusz takich przyjęć należy starannie przemyśleć. Nigdy nie wiemy, na kogo trafimy, nie wiemy, jak dobrze uczestnicy się znają, dogadują i czy w ogóle kolegują się poza pracą. Z jednej strony mamy zapewnić im nieszablonową rozrywkę, z drugiej, nie możemy stworzyć dyskomfortu. Jedni nie są chętni się postraszyć, inni pobrudzić czy pobiegać, ale wszyscy oczekują wielkich emocji i zabawy. Koniec końców często jedziemy po bandzie, przy okazji starając się nikogo nie uśmiercić (poza Romanem).
Wjeżdżając do Białowieży po zmroku, przygotujcie się na powitanie przez… Straż Graniczną :). Jechaliśmy dwoma autami w odstępie kilku godzin – oba kontrolował ten sam patrol. Widać, że tu każdy Obcy od razu rzuca się w oczy. Nas z kolei zafascynowała ilość miejsc noclegowych – prawie na każdym budynku jest stosowna informacja o wolnych (lub nie) pokojach.
Białowieża nas urzekła… spokojem. Tam wszystko porusza się wolnej, swoim własnym rytmem, dość często zgodnym z rytmem jazdy na rowerze. Po okolicznych lasach biegną fantastyczne ścieżki rowerowe (część sprawdziliśmy). Gdzie się nie ruszyliśmy – puszcza, pola i puszcza lub rzeka, bagna, pola i puszcza.
Na miejscu organizowaliśmy grę terenową – poszukiwanie skarbu Puszczy. Po objechaniu całej okolicy, zrobieniu notatek, zdjęć, przygotowaniu zagadek, klepnięciu żubra i pozachwycaniu się piękną złotą jesienią wróciliśmy na stancję, gdzie czekało 80 małych miodków do spakowania. W Białowieży da sie zaopatrzyć w naprawdę świetne miody.
Dwie rzeczy zdecydowały o tym, że piszemy w tym zestawieniu o Białowieży. Pierwsza – prozaiczna – natura. Tu naprawdę czuć, że jest się w sercu prastarego lasu. Podczas naszej gry drogę przebiegł nam… borsuk (nigdy wcześniej na żywo takiego zwierza nie widzieliśmy). Trzeba przyznać, że niewiele robił sobie z naszej obecności. Druga rzecz, jeszcze nie wspominana, bo niestety w grze niewykorzystana (gra odbywała się w znacznej części po zmroku), to drezyny. Po Białowieży da się jeździć drezynami! Możliwych tras jest kilka, pojazdy mają różne rozmiary – to naprawdę wygląda fantastycznie, gdy nagle drogę przecina nam taki pojazd. Mamy dużo pomysłów, jak taką atrakcję wykorzystać w czasie naszych gier – jesteśmy pewni, że jeszcze uda się nam wprowadzić je w życie.
Urok tego cudownego miejsca psuje jedynie… dojazd. Tam naprawdę jest daleko. Od nas dokładnie 535 kilometrów. Dobra droga kończy się parędziesiąt kilometrów za Warszawą. Potem trzeba jechać drogami wojewódzkimi – w większości całkiem niezłymi. W pewnym momencie ma się wrażenie, że się źle skręciło. Jest wąsko, z naprzeciwka jadą TIRy, nawierzchnia jak ser szwajcarski (z całym szacunkiem dla sera), pobocze… no może jakieś jest. Fakt, że taką drogą jedzie się tylko przez kilkanaście kilometrów, jednak daje się to odczuć.
Mimo tego zdecydowanie polecamy Białowieżę. Jeśli chcecie odpocząć, zrelaksować się i pooddychać – to właściwe miejsce.
Warownia Pszczyńskich Rycerzy
Nie ma co ukrywać, że praca w Cudotwórni wiąże się z odkrywaniem miejsc malowniczych, nietypowych i położonych zadziwiająco blisko lub zadziwiająco daleko. Tym razem było zadziwiająco blisko… Pszczyna, bo z nią wiąże się to wspomnienie, zaciekawiła nas nie pierwszy raz. Tym razem za sprawą Warowni Pszczyńskich Rycerzy, którą odwiedziliśmy pod koniec czerwca ubiegłego roku.
Czy Warownia w średniowiecznym stylu może jeszcze kogoś zaskoczyć? Okazuje się, że tak! Oględziny przed jedną z imprez rozwiały nasze wątpliwości…
Wyobraźnię wszystkich członków naszego zespołu pobudziła niezliczona ilość czasem przytulnych, czasem mrocznych zakamarków. Doskonałe rekwizyty, stylistyczne nawiązania do epoki średniowiecza (w tym wystrój wnętrz i obsługa w strojach średniowiecznych!) świadczyły o dużej dbałości o szczegóły. Niektórych zaskoczyła rozsuwana… podłoga, względnie sufit (wszystko zależy od perspektywy) w sali głównej. Inni zwrócili uwagę – nie uwierzycie! – na toalety w kształcie tronu (tak, tam, gdzie król piechotą chodzi też byliśmy). Jeszcze innych zafascynował plac zabaw z wieloma tunelami oraz obwarowania z wieżyczkami, które dawały szeroko pojęte możliwości czołgania się i wspinania (w spodniach czy w sukience – warto było wgramolić się na górę).
W konkursie na miejsce, w którym można zrobić najwięcej zwariowanych rzeczy, wygrało Pole Bitewne. Co może być niezwykłego w łące o powierzchni 1 ha? Właśnie to, że ma caaały hektar, który można wykorzystać na najdziwniejsze konkurencje, zagadki, zabawy lub zwyczajnie – na małą bitwę, pojedynek na miecze czy turniej łuczniczy… nooo może też na odpoczynek i leniuchowanie.
W Cudotwórni preferujemy zwiedzanie alternatywne i wchodzimy tam, gdzie zazwyczaj się nie wchodzi, patrzymy na to, na co inni nie zwróciliby najmniejszej uwagi lub wymyślamy nowe funkcje dla starych przedmiotów. Musimy przyznać, że Warownia daje pod tymi względami ogromne pole do popisu (prawdziwa przestrzeń dla fantazji ;-)).
Obiekt szczególnie przypadnie do gustu dzieciom. W zamkach i muzeach nie możemy wchodzić na mury, wszędzie coś jest pozamykane, spotykamy barierki, a z kątów czujnie spoglądają na nas ochroniarze obiektu. Tu jest wręcz przeciwnie – jesteśmy mocno zachęcani do eksploracji obiektu i wchodzenia w różne zakamarki.
Niezależnie, czy myślisz o miłym popołudniu spędzonym z rodziną, spotkaniu ze znajomymi lub imprezie integracyjnej, jedno jest pewne – Warownia Pszczyńskich Rycerzy przywita cię otwartymi wrotami: :).
Oto nasze subiektywne TOP 3. W minionym roku widzieliśmy wiele miejsc, ale te zapadły nam szczególnie w pamięć. Jesteśmy przekonani, że nowy sezon przyniesie więcej wrażeń i zobaczymy kolejne zachwycające tereny. Jeśli macie swoje pozytywne wrażenia z różnych wyjazdów (czy to firmowych, czy też prywatnych) – piszcie! Z chęcią poszerzymy nasze horyzonty!
Do zobaczenia!
Zespół Cudotwórni 🙂